Poranek, słynna pora świeżości, początku, młodzieńczego porywu, to dla mnie pora fatalna, markotna i przykra, nie lubimy się wzajemnie.
Jakoś nie mam ochoty na imprezowanie ostatnio, wszystko przez pogodę. Nie cieszy mnie już każda sobota każdego nowego tygodnia, co się dzieje, świat się zmienia czy ja?